piątek, 20 lutego 2015

Prolog

- Wyślesz te dzieci do Briar Rose House –zaczęła starsza kobieta spoglądając na swojego bratanka – Po co mają spędzać wakacje w szkole? Weźmiesz te pieniądze i zrobisz remont, a za resztę zapewnisz im wyżywienie oraz wszystko co będzie im potrzebne. I proszę Cię mój drogi pośpiesz się bo wakacje zbliżają się wielkimi krokami. Poinformuj również o wszystkim dyrektora. W razie problemów i pytań niech dzwonią.
-Dobrze, dobrze ciociu – powiedział nerwowo, biorąc od kobiety białą kopertę.
- A i pozdrów …. – zaczęła.
-Oczywiście ciociu – przerwał jej, zmierzając szybko do drzwi – do widzenia ciociu.
Wyszedł z domu i ruszył w kierunku krzywo zaparkowanej  furgonetki. Wszedł do środka i  mocno zatrzasnął drzwi.
- Co za kobieta- mruknął do kolegi – myślałem, że uda nam się jakoś poprawić swoje dochody, a ta wyjechała mi z jakimś głupim pomysłem.
-Jakim? –spytał z głupkowatym uśmiechem kierowca.
-Musimy wysłać grupkę dzieciaków na wakacje. Dała mi na to kasę.
- No widzisz masz kasę , więc w czym problem?
- O matko, aleś ty głupi. Cała kasa na to pójdzie.
-Cała ? –spytał, przekręcając kluczyk w stacyjce. W odpowiedzi tamten załamał tylko ręce nad brakiem zrozumienia ze strony wspólnika. – Ty coś wymyślisz – dodał ruszając z piskiem opon.
Wywrócił na to oczami i schował do wewnętrznej kieszeni marynarki suto wypchaną kopertę .
- A wiesz co? Nawet mam pomysł …. –zaczął zacierając chytrze ręce.

***

Jedna z najlepszych szkół z internatem w kraju. Koniec roku szkolnego. Uczniowie z wrzaskiem opuszczali salę gimnastyczną. Plecaki i walizki choć ciążyły nie przeszkadzały jakoś specjalnie w drodze ku dwumiesięcznej wolności. Większość nauczycieli wyszła za nimi. Kilkoro uczniów ze starszych klas stało pod ścianą czekając. Na sali zrobiło się wreszcie względnie cicho. Dyrektor zszedł z podestu, gdy tylko drzwi za ostatnim z dzieciaków zamknęły się z hukiem.
- Jak wiecie zaczęły się wakacje. Szkoła zostaje zamknięta na okres tych paru miesięcy. Niemniej jednak wasi rodzice w tym roku postanowili zostawić was tutaj, bo nie mogą, z jakiś różnych powodów, się wami zająć . Normalnie nie praktykujemy czegoś takiego i nie zajmujemy się wami w czasie lata. Jednakże pojawiły się nowe sprzyjające okoliczności. I ten oto pan tutaj – wskazał na mężczyznę stojącego obok- zaprasza was w imieniu swojej ciotki do jej posiadłości Briar Rose House. Już wszystko zostało z nim ustalone i jutro z samego rana pojedzcie z profesor Samuels na całe 2 miesiące wakacji i wrócicie oczywiście na wrzesień na nowy rok szkolny. A teraz zapraszam was na zewnątrz. Do kolacji macie czas aby spotkać się z waszymi rodzinami, które przyjechały was odwiedzić.
Cała grupa wyszła z sali, na odchodnym przyglądając się tajemniczemu mężczyźnie, którego ciotka załatwiła im wakacje. Był on przy kości, ubrany w beżową, przyciasną marynarkę. Miał rzadkie, ciemne włosy i chytre małe oczka, które świdrowały wychodzących nastolatków. Za jego plecami czaił się chudy i tyczkowaty facet o tępym wyrazie twarzy. Obaj podnieśli dłonie i z nieszczerymi uśmiechami pomachali im na dowiedzenia.

***

Stała przed ciotką z opuszczoną głową, wpatrując się obojętnie w jej błyszczące, lakierowane buty.
- Dobrze, że tam jedziecie – mówiła kobieta, grzebiąc jednocześnie w torebce – Może się czegoś przy okazji nauczycie.
W końcu wyciągnęła nieduży, aksamitny woreczek i podniosła twarz na stojącą przed nią dziewczynę.
- Spójrz no na mnie dziecko – rzekła ostro – Nie będę wygłaszała żadnych mów pożegnalnych, ani płakała tu z chusteczką, bo sama postanowiłam Cię tu zostawić. Masz  - wręczyła jej woreczek – Tu są pieniądze na całe wakacje, nie roztrwoń ich. Jesteś dużą dziewczyną więc nie rób głupstw. Przyjadę na rozpoczęcie roku. – to rzekłszy odwróciła się na pięcie, poprawiła pomiętą garsonkę i zostawiając w wilgotnej ziemi ślady obcasów, ruszyła w stronę samochodu.
Nastolatka z goryczą spoglądała na oddalającą się postać. Schowała pieniądze głęboko do kieszeni i gdy tylko samochód zniknął gdzieś za drzewami odwróciła się i udała do swojego pokoju.