czwartek, 5 marca 2015

Rozdział 1

Obudził go krzyk. Jego własny. Ale jak on mógłby się do tego przyznać? Dobrze, że w pokoju nie było już jego kumpla, który wrócił poprzedniego dnia do domu. Jego autorytet ucierpiałby na tym znacznie. Ten dureń mógłby rozprzestrzenić ciche plotki. A potem on sam musiałby się zastanawiać jak na nowo pokazać mu, że nie zmienia to faktu, iż on nadal stoi wyżej w hierarchii społecznej szkoły od niego.
Spojrzał na zegarek. Obudził się o szóstej, zlany zimnym potem. Przeczesał palcami wilgotne, ciemne, blond włosy i doszedł do wniosku, że już nie zaśnie i do tego potrzebuje natychmiast dużej dawki kofeiny. Potrząsnął gwałtownie głową próbując się obudzić. Nie! Na początku musi się umyć. Zmyć lepkość z ciała. W końcu w szkole, oprócz grupy specjalnej, z którą miał spędzić resztę wakacji, zostało jeszcze parę wybitków, którzy dzisiejszego poranka mieli opuścić internat, bo dopiero tego dnia odjeżdżały ich pociągi lub mogli przyjechać po nich rodzice. Z trudem zwlókł się z łóżka i ruszył do łazienki. Wszedł pod prysznic i odkręcił chłodną wodę. Kiedy poczuł jej trzeźwiący strumień na karku, doznał chwilowej ulgi. Jednak głód kofeinowy wzywał. Opłukawszy się i wytarłszy, spojrzał na swoje odbicie w lustrze. W jego niebieskich, zaspanych oczach powoli pojawiały się złośliwe iskierki. Przesunął ręką po swoim policzku. Nie, nie ogoli się. Zostawi ten lekki seksowny zarost. No przecież wszystkie laski w szkole go lubią.  Skierował się do fotela, na którym porozwalane leżały jego ciuchy. Założył jakiś biały, zwykły T-shirt, jeansy i bluzę, wsuną na nogi buty i wyszedł z pokoju. 6:30. Spojrzał na zegar w korytarzu jak na najgorszego wroga. Kawa! Kawa! Głos wyrywał się coraz głośniej. Ruszył schodami na dół. Musi dostać się do jadalni i to natychmiast. Gdy tylko przekroczył próg pomieszczenia, usłyszał z kąta dziki chichot i poczuł na sobie spojrzenia dwóch dziewczyn z młodszej klasy. Uśmiechnął się. No tak wszedł Hale. Żadna mu się przecież nie oprze. Przeczesał włosy, a dziewczyny wydały ciche ochy i achy. Kofeina! Przypomniał się nagle głos.  Ruszył w stronę samoobsługi. Tylko jeden ekspres był podłączony. Dobrze, że w ogóle był. Zrobił sobie kawę. Czarną i mocną. Taką jak lubił. Zanim ruszył w stronę pustego stolika swojej klasy, upił spory łyk. Skrzywił się. Zapomniał pomieszać. Z grymasem niezadowolenia rozejrzał się po pomieszczeniu. Było prawie puste, nie licząc 2 dziewczyn, chłopaka i dziewczyny przy oknie, 3 chłopaków siedzących nad miskami płatków i ich 3 koleżanek. A nie, wróć. Była jeszcze panna Hart. Spojrzała na niego w tej samej chwili co on na nią. Oboje obdarzyli się nienawistnymi spojrzeniami.
- Zawsze tak wcześnie wstajesz? Nudne życie trzeba rozpoczynać o świcie? Czytanki w poranki? - rzucił złośliwie, patrząc na trzymaną w jej rękach książkę. Zamknęła ją z hukiem.
-Nadal nie możesz tego przeboleć? – spytała patrząc mu prosto w oczy. Już miał odpowiedzieć kiedy za pleców dziewczyny wyłonił się dyrektor.
- O moi drodzy, już wstaliście? Usiądźcie wszyscy przy jednym stoliku, niech wasza grupa nie rozbiega się po całej sali. Powiedźcie wszystkim jak przyjdą – rzucił od razu – A i chciałbym wam jeszcze raz pogratulować. Najlepsi uczniowie w szkole. Gratuluję, naprawdę.
Chłopak skrzywił się na te słowa i spoglądał z dzikim błyskiem w oczach na dziewczynę.
- Odebraliście już stypendia? – kontynuował dyrektor - Nie? Pamiętajcie, żeby je dzisiaj odebrać jeszcze przed wyjazdem.
Pokiwali głowami, a mężczyzna ruszył w kierunku stołu nauczycielskiego. Hale z niechęcią usiadł przy stole dziewczyny. Nie patrzyła na niego.
- Za rok ja będę lepszy – powiedział chcąc mieć ostatnie zdanie - Na pewno nie będzie żadnego remisu.
 Zignorowała go i pochyliła się nad swoim śniadaniem. Zapach tostów oraz świeżych, słodkich drożdżówek wdarł się nieproszony do jego nozdrzy, które zadrgały z rozkoszy. Ślina napłynęła mu do ust. A w gardle nagle zaschło. Wypił łyk ciemnego płynu.
- Ech, -odchrząknął i próbując zachować spokojny i dość obojętny ton zapytał – Hart? Jak to dzisiaj jest ze śniadaniem?
Odgarnęła z czoła opadające na nie ciemno brązowe kosmyki. Teraz wyraźnie widział jej grube, ładnie wyprofilowane brwi, które wyginały się w lekki łuk, kiedy tak spoglądał na niego znad talerza.
‘Niech szlak trafi te jej czekoladowe oczy. Zaraz prześwidruje mnie nimi na wylot’
- Dzisiaj wydają śniadanie prosto z kuchni, co chcesz, ale musisz podejść do tej lady po lewej za gorącymi napojami.
Odchrząknął jeszcze raz i z trudem wychrypiał coś na kształt łaskawego dziękuję. Lepiej powiedzieć, bo a nóż znowu będzie potrzebował pomocy.  Dziewczyna pokręciła tylko głową za oddalającym się chłopakiem.
 ‘Jak to jest?’ Pomyślała ‘ Że czasami wykrzesze z siebie odrobinę uprzejmości, na ogół niewyraźnej i niezrozumiałej, to prawda, a czasami po prostu ma wszystko w dupie?’ Wzruszyła lekko ramionami i zabrała się z powrotem za jedzenie.
- Czyja to kawa? –spytał ktoś za jej plecami. Odwróciła się i  zadarła głowę do góry. Nad nią stał chłopaka, o krótkich, ciemnych włosach i spojrzeniu pełnym wesołych, nieokiełznanych iskierek.
- Cześć Robbie – przywitała się z przyjacielem, za którego ramienia wyłoniła się drugi chłopak o rozczochranych brązowych włosach i naręczu splątanych kabli w rękach. – Cześć Charlie – rzuciła również w stronę drugie przyjaciela.
- Cześć Evy – przywitali się jednocześnie.
- Hę? – Robbie skinął ponownie w stronę filiżanki.
- Hale – rzuciła tylko.
- Co on robi przy stole naszej klasy? – spytał zdziwiony Charlie, siadając obok Evy.
- Dyrektor kazał całej naszej grupie usiąść razem - wyjaśniła  - Po co Ci te kable?
- Chcę dokończyć ten głupi projekt, a wszystko diabli wzięli przez tego oto tu dobrego kolegę – powiedział wskazując ręką w stronę siadającego z drugiej strony dziewczyny Robbie’ego – Poplątał mi wszystkie kable, a już chciałem połączyć …
- Dobra, stary! – przerwał mu – Nie męcz nas od rana swoimi wywodami. Lepiej patrzcie na to – wstał i szybko przeszedł na drugą stronę stołu. Wziął kawę Hale’a i wsypał do niej pieprz, który podwędził ze stolika siedzących niedaleko dziewczyn, które przesiadły się tu specjalnie, aby mieć lepszy widok na przystojnego blondyna.
-Zwariowałeś – syknęła ostro Evy – Przecież on Cię zabije.
Robbie uśmiechnął się zawadiacko i szybko zajął swoje miejsce.
- Co się przejmujesz? – rzucił lekko – Przecież też go nienawidzisz.
- Tak – przyznała spokojnie – Jest naszym największym wrogiem, ale nie oznacza to, że od raz, z samego rana, musimy użerać się z nim w stanie wysokiego rozdrażnienia.
- Mówiąc delikatnie –zauważył Charlie – Będzie nieźle wkurzony.
- No właśnie – przytaknęła – A i tak przed nami całe wakacje z nim tuż obok.
- Z kim? – spytał czwarty delikatny i melodyjny głos .
- Gracie – Evy uśmiechnęła się do przyjaciółki i współlokatorki zarazem. Kiedy rano wychodziła z pokoju ona jeszcze spała.
Zielone oczy Grace wpatrywały się w nich z ciekawością, gdy potrząsając lekko jasną, okalaną lokami głową usiadła przy stole.
- Z Hale’em – odpowiedział na zadane pytanie Charlie, odkładając na bok kable. Blondynka skrzywiła się.
- Nic przyjemnego – przyznała.
- Cicho, idzie – syknął konspiracyjnym szeptem Robbie.
- Siedzi z nami – wyjaśniła Evy przyjaciółce – Dyrektor kazał. A na dodatek Robbie, postanowił zrobić mu kawał rodem z podstawówki. – dodała – Nie szkoda mi go co prawda, ale nie chce mi się z nim kłócić przy śniadaniu.
- Właśnie śniadanie! To ja może po nie pójdę – Grace wstała, a do stołu podszedł blondyn.
-Widzę, że cała kompania w komplecie – rzucił zjadliwie, siadając na swoim miejscu.
- Ciebie też miło widzieć Hale – odpowiedział na to Charlie.
- Taaaaak Griffin – rzekł przeciągle i zabrał się za jedzenie. Charlie wstał od stołu i podążył za Grace po śniadanie. Robbie natomiast wiercił się nerwowo na krześle.
- Wszy masz czy co? – spytał chwytając filiżankę.
- Pełno.
Uniósł brwi i popatrzył na niego z politowaniem. Przechylił naczynie i pozwolił, żeby kolejna dawka kofeiny spłynęła mu do gardła. Zakrztusił się gwałtownie. Wypluł część kawy na stół przed sobą i zaczął mocno kaszleć. Robbie wybuchnął śmiechem. Evy również zasłoniła usta dłonią, aby ukryć cichy chichot. Kątem oka widziała, jak z drugiego końca pomieszczenia, patrzą na nich Grace i Charlie śmiejąc się do rozpuku.
- Widzisz Rick, kawa wcale nie jest taka dobra – rzucił żartowniś w stronę poszkodowanego – Powinieneś zacząć teraz prowadzić kampanię antykofeinową. Pierwszy wykład na temat ohydnego smaku napojów kofeinowych.
Blondyn podniósł się gwałtownie, czerwony na twarzy z wzrastającej z każdą sekundą wściekłości.
-Powaliło Cię! – ruszył w jego stronę i chwycił mocno za kołnierz.
- Hej, hej, hej – zawołała Evy również wstając – Robicie niepotrzebne przedstawienie.
- Tak myślisz?- spytał szorstko, przenosząc swoje zimne spojrzenie na dziewczynę – Mnie już ośmieszył. Teraz ja wyrównam rachunki, a wszyscy, którzy się na nas patrzą nadal pozostaną przy stwierdzeniu, że z Hale’m nie należy zadzierać.
Evy podeszła bliżej i stanęła między chłopakami.
- Przestań się popisywać. Robbie nie pierwszy raz robi sobie z kogoś żarty. Nie będziecie się bić. Wiem, że mimo wszystko szanujesz niektóre zasady.
‘ Skubana ma rację’ pomyślał patrząc w jej duże oczy ‘ To prawda nie bije się w szkole, w końcu jestem w samorządzie i mam najlepsze oceny. Nie wykopuję sobie dołków. Ale z drugiej strony, raz przydało by się tej mendzie porządne lanie’ Ścisnął mocniej trzymany w rękach fragment jego koszulki. Wokół zrobiło się zbiegowisko. Grace i Charlie przyszli do stołu ze swoimi śniadaniami.
- Po za tym idzie tu dyrektor – dodała, patrząc na kogoś ponad jego ramieniem. Puścił chłopaka, który do razu od niego odskoczył.
- Idę po nową kawę - odparł sucho i odepchnąwszy stojących za nim nastolatków z młodszych klas, ruszył w stronę ekspresu.
Dyrektor w tym samym czasie zbliżył się do zbiegowiska.
- Co tu takie zamieszanie? – spytał spoglądając na twarze uczniów -  Już po 7 – powiedział skinieniem wskazując zegar nad wejściem - Część z was powinna szykować się do wyjścia, żeby zdążyć na poranny pociąg, a na resztę czekają już w większości rodzice. Proszę się rozejść, skończyć śniadanie i zbierać się do pokoi po rzeczy. Do 9:00 wszystkie klucze mają być u woźnego. Większość wyjeżdża wcześniej, więc proszę rozchodzimy się.
Uczniowie z niechęcią ruszyli do wyjścia, albo na swoje miejsca aby dokończyć śniadanie. Hale wrócił z nową porcją kofeiny. Minął dyrektora i razem z resztą usiadł przy stole.
- No więc dobrze, zaczynamy. Musicie wszyscy wpisać się na tę listę, tak samo jak ja. To jest dowód, że widziałem was wszystkich w całości zanim opuściliście mury szkoły.
- Ale tak na dobrą sprawę – wtrącił się Robbie - Nie potrzebuję być cały i zdrowy, żeby to podpisać. Równie dobrze mógłbym stracić obie nogi, albo…
-Bez żartów proszę – dyrektor rzucił mu szybkie i lekko przerażone spojrzenie, jakby właśnie oczyma wyobraźni zobaczył połamanych nastolatków, którzy z trudem podpisują się na jego liście – Dobrze, ehm… lista nie jest alfabetyczna – zauważył nagle – no cóż, dobrze, tak. Pan Richard Hale, proszę do mnie.
Rick wstał i podszedł do mężczyzny. Poczekał aż on podpisze się przy jego nazwisku i sam zrobił po chwili to samo.
- Panna Evelyn Hart  – podpisała się.
- Charles Griffin –  Charlie podszedł i podpisał się równie szybko.
- Robin Carter – Hale wybuchnął niepohamowanym śmiechem.
- Serio? Robin? Tak masz na imię? – zapytał między kolejnymi atakami, spoglądając z rozbawieniem na Robbie’ego – Czemu ja wcześniej tego nie słyszałem?
- Moi rodzice lubili Robin Hood’a – odpowiedział mu nic sobie z tego nie robiąc – Wiesz sławny Robin. Okradał bogatych, dawał biednym – wszedł na stołek i zaczął pozorować strzelanie z łuku. Wycelował w blondyna i udał, że puszcza niewidzialną cięciwę.
- Bez wygłupów panie Carter. Proszę do mnie. – podszedł i podpisał się z udawaną nonszalancją. Przyjaciele chichotali cicho.
-Panna Grace Lavelle – blondynka minęła nadal wygłupiającego się przyjaciela i złożyła starannie swój podpis. Dyrektor popatrzył na listę potem na nich, powtórzył tę czynność jeszcze raz.
- Brakuje mi tu jednego pana – stwierdził.
- Na pewno o mnie chodzi – zawołał ktoś za ich plecami. Spojrzeli w jego kierunku. W stronę ich stołu kroczył odziany w nieodłączną, skórzaną kurtkę Billy. Chłopak dotknął na żelowanych mocno włosów i mrugając bezczelnie do Grace, podszedł do mężczyzny. Dziewczyna odwróciła się demonstracyjnie, wznosząc jednocześnie oczy ku górze.
- Pan Foster jak mniemam? Proszę się podpisać – powiedział z ledwo ukrywaną niechęcią w stosunku do stylu chłopaka – Dobrze, teraz wszystko się zgadza. O i jeszcze lepiej! Idzie również pani profesor. Witam panią – rzekł do nadchodzącej kobiety – Wszyscy chyba znacie pannę Sylvie Samuels?
- Profesor SS*.  Była pani członkiem?
- Robbie! – krzyknęła Grace.
- Czyli jednak uważasz na historii – powiedziała w tym samym czasie Evelyn.
Hale zaśmiała się pod nosem, a spurpurowiały na twarzy dyrektor wyglądała jak by właśnie się zapowietrzył.
- Panie Carter, jeszcze jednak głupia uwaga, a przyrzekam panu, że będzie miał pan wielkie kłopoty.
- Nic nie szkodzi Dyrektorze – powiedziała w tym czasie Sylvia Samuels podchodząc do grupki – Nie ten kraj, nie te czasy panie Carter. Jestem młodsza niż się panu wydaje – zwróciła się do Robbie’ego - A jeśli tak bardzo ciekawią ich takie rzeczy, to z chęcią poprowadzę lekcję na temat organizacji XX wieku.
Wszyscy chóralnie jęknęli, a Hale obdarzył Robbie’go wściekłym spojrzeniem. Jego wargi poruszyły się bezgłośnie ‘ Pożałujesz tego! ‘.
- Bardzo dobrze, bardzo dobrze – dyrektor pokiwał z uznaniem głową. –Hmmm … - odchrząknął – Tak , mmm …  Na chwilę obecną wszyscy są. Podpisali się na liście. Jeszcze proszę o podpis panią profesor i pójdę od razu przygotować kopię dla pani. Oczywiście zanim opuścicie szkołę, przyjdę jeszcze raz sprawdzić czy wszyscy są. A na razie zostawiam panią z uczniami. - gdy profesor złożyła podpis, mężczyzna z ulgą wycofał się i stawiając małe szybkie kroczki wyszedł z jadalni.
Panna Sylvia Samules, była jedną z młodszych nauczycielek, o ładnej cerze i uważnym spojrzeniu. Dziś jej czarne włosy spięte były w luźny kok, a  szczupłą sylwetkę otaczał szary odrobinę za duży sweter i najzwyklejsze w świecie jeansy.
- No moi kochani – powiedziała do znudzonej grupy, która w większości chciała albo skończyć śniadanie, albo się po nie udać. – Nasz pociąg odjeżdża o godzinie 10. Do 8 macie zwinąć się z jadalni do swoich pokoi. Akurat będziecie mieli czas, aby dopakować się i ogarnąć pokoje przed ich opuszczeniem. O 9 macie być przed szkołą. Jak ktoś się spóźni, to nie ręczę za siebie. Proszę was, naprawdę, bez wygłupów , będziecie mieli na to czas na miejscu. Dzisiaj chcę, żebyśmy bez żadnych przygód dojechali do Briar Rose House. – spojrzała na młodzież siedzącą przy stole i spoglądającą na nią leniwie. Westchnęła - O 9 proszę – rzekła tylko – Przed szkołą – dodała z naciskiem i skierowała się do stołu nauczycielskiego, żeby dokończyć swoje śniadanie.


~~*~~
Dla tych co nie załapali: 
*SS - Inicjały panny Samuels to SS. Robbie nawiązuje do lekcji historii i organizacji hitlerowskiej. Dlatego Grace reaguje oburzeniem, a dyrektor robi się wściekły. :)

8 komentarzy:

  1. Twój blog został dodany do Katalogu Euforia. Pozdrawiam, Repesco.

    OdpowiedzUsuń
  2. Blog zapowiada się naprawdę interesująco, choć wyłapałam całkiem sporo literówek. To jednak jest do poprawy :)
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!
    www.cathknight.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Mam nadzieję, że udało mi się już poprawić wszystkie literówki. Aż złapałam się za głowę, gdy odkryłam ile ich nie zauważyłam. Jeszcze raz dziękuję! :)

      Usuń
  3. Po za drobnymi literówkami, jest naprawdę super.
    Od razu polubiłam bohaterów, tacy realni, nie wyidealizowani!
    Szybko i przyjemnie się czyta.
    czekam na następny rozdział!
    Pozdrawiam MrocznaKosiarka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Literówki poprawione. Mam nadzieję, że żadnej nie pominęłam. :)

      Usuń
  4. No no no... Moja droga.. Szalejesz XD znam wiele początków Twoich opowiadań ale to zapowiada się najlepiej.
    Czy ja wyczuwam romansik? ~ Incaligo ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy nowy rozdział?!?!
    Już od bardzo dawna nic nie napisałaś, a ja tak czekam i czekam!
    Oczywiście masz pewnie powód dla. przez który nie ma wpisu, ale mam nadzieję, że coś się jeszcze tutaj pojawi!
    Pozdrawiam i czekam na dalszą część historii
    MrocznaKosiarka

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ciekawy rozdział, wprowadzający czytelników w historię. Postawiłaś na przedstawienie bohaterów i dobrze, bo mogłam ich na wstępie poznać i ocenić. Najbardziej charakterystyczny jest Robbie - żartowniś, który ma na pieńku z Hale'em. Ogólnie polubiłam wszystkich, nawet Rick'a, który wydaje się być porywczy i nonszalancki. :D
    Biorę się za drugi rozdział!

    Pozdrawiam ciepło, Julss xx

    OdpowiedzUsuń